USA trip, wycieczka po usa, stany zjednoczone, wyprawa do usa, zwiedzanie usa, wiza turystyczna, zdjęcia, przewodniki, bilety, samolot, wypożycz samochód, wypożyczalnia



USA trip, wycieczka po usa, stany zjednoczone, wyprawa do usa, zwiedzanie usa, wiza turystyczna, zdjęcia, przewodniki, bilety, samolot, wypożycz samochód, wypożyczalnia

Kto nas odwiedził?
USA trip, wycieczka po usa, stany zjednoczone, wyprawa do usa, zwiedzanie usa, wiza turystyczna, zdjęcia, przewodniki, bilety, samolot, wypożycz samochód, wypożyczalnia
RSS
 

Archiwum z kategorii ‘Koszty’

Salt Lake City

19 lip
Witamy wszystkich ze stacji benzynowej Flying J.



Trasa - 19 lipiec

Niestety nikt z nas nie jest dziś w dobrym humorze, wszyscy są niewyspani, połamani, a przede wszystkim każdemu zapewne doskwiera brak kąpieli. Na szczęście wybraliśmy jedną z niewielu stacji na naszej wczorajszej drodze i trafiliśmy w dziesiątkę – jest prysznic ;) Cena za pojedynczą kąpiel jest zastraszająco wysoka, gdyż wynosi 13$. Jednak nie na próżno się mówi “Polak potrafi”. Zakupiliśmy więc jedną kąpiel, z której skorzystała cała piątka i nikt na szczęście się nie zorientował, gdyż sprytnie się zmienialiśmy. Po relaksującym, gorącym prysznicu, rozejrzeliśmy się za czymś do jedzenia i po małym rekonesansie okazało się, że tuż obok znajduje się Denny’s, nasz ulubiony dinner. Na śniadanie jak zwykle wzięliśmy to samo, czyli jajka, tosty, pancakesy i orange juice.


Trasa - 19 lipiec

Gdy wszyscy już pojedli wsiedliśmy do naszego Chryslera i udaliśmy się w kierunku Salt Lake City, które było od nas oddalone o zaledwie 40 km na wschód. Udało nam się zaparkować w centrum miasta, zaraz przy Temple Square, gdzie następnie się udaliśmy. Temple Square to plac, usytuowany w ścisłym centrum Salt Lake City o powierzchni 4 hektarów, który należy do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Na placu tym znajdują się między innymi Świątynia Salt Lake budowana przez 40 lat w latach 1853-1893, która jest najwyższą i najważniejszą świątynią Mormonów oraz gmach Tabernakulum, w którym odbywają się koncerty chóralne. Pomimo, iż zwiedzając Tabernakulum żaden chór nie śpiewał to i tak udało się nam doświadczyć fantastycznej akustyki tego miejsca podczas koncertu na organach, który właśnie się odbywał. Zanim jednak dotarliśmy na koncert obeszliśmy dookoła główną świątynię Mormonów i dostaliśmy się na wystawę poświęconą historii tego niezwykłego miejsca. Pewnie nie wszyscy wiedzą kim są mormoni czyli wyznawcy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Tak więc założycielem i pierwszym prorokiem tego Kościoła był Joseph Smith, Jr., a jedną z najważniejszych różnic dzielących ten kościół od innych kościołów chrześcijańskich jest uznawanie Księgi Mormona za świętą obok Biblii, według której Chrystus nauczał w Ameryce swojej ewangelii oraz założył swój kościół podobnie jak w Palestynie. Członkowie Kościoła włączają się w normalne życie społeczne krajów, w których żyją. Wykonują różne zawody (jest wśród nich wielu lekarzy, prawników, biznesmenów, polityków). Członkowie nie powinni pić alkoholu, kawy, herbaty, brać narkotyków. Istotną rolę w nauczaniu odgrywa kwestia etyki seksualnej – za grzech uważany jest seks pozamałżeński oraz oglądanie pornografii. Mormoni również nie uprawiają hazardu, zakazane są wszelkie gry losowe.


Po godzinnym zwiedzaniu Temple Square pojechaliśmy na północ do oddalonego o niecały kilometr kapitolu stanu Utah. Budynek zarówno z zewnątrz jak i w wewnątrz prezentuje się naprawdę nieźle. Ten 5-piętrowy gmach posiada pięknie urządzone wnętrza. Wszędzie można napotkać obrazy w pozłacanych ramach oraz rzeźby, wśród których można wyróżnić statuę Philo T. Farnswortha, człowieka, który wynalazł telewizję. Natknęliśmy się również na ciekawą gablotę wypełnioną rekwizytami ze znanych filmów, które kręcone były na terenie stanu Utah. Były tam między innymi buty, w których biegał Tom Hanks odrywając rolę Forresta Gumpa, okulary, które nosił Tom Cruise wcielając się w rolę Ethana Hunta w drugiej części filmu Mission Impossible oraz Deklaracja Niepodległości z filmu Skarb Narodów. Na tej atrakcji zakończyliśmy zwiedzanie kapitolu i udaliśmy się dalej na północ żegnając Salt Lake City.
Jadąc dalej drogą numer 84, a następnie 89 przekroczyliśmy kolejno granice stanów Idaho i Wyoming. Niestety właśnie w tym drugim stanie spotkała nas niemiła niespodzianka, a mianowicie podczas gdy prowadziłem samochód przekroczyłem prędkość o całe 6 mil na godzinę. Pech chciał, że policja jechała z naprzeciwka i zdążyła zmierzyć moją prędkość. W lusterku zobaczyłem, iż radiowóz za nami zawraca i od razu wiedziałem co się szykuje. Funkcjonariusz zatrzymał nasz samochód i poinformował mnie o wykroczeniu, za które przysługuje mandat w wysokości 79$, płatny na miejscu. Jeżeli nie bylibyśmy w stanie zapłacić tej kwoty byłby zmuszony mnie zatrzymać na 24 godziny i wsadzić za kratki. Na szczęście jak się okazało i w Ameryce są normalni funkcjonariusze więc po długiej rozmowie, w czasie której potwierdziliśmy, że nie przekroczymy już więcej prędkości skończyło się jedynie na pouczeniu i byliśmy wolni. Oczywiście dalej jadąc mieliśmy cały czas oko na prędkościomierz i dotrzymaliśmy słowa.
Wyoming to piękny stan, dookoła tylko góry, lasy, potoki, jeziora i rwące rzeki. Po przejechaniu 50 mil od granicy stanu dotarliśmy do urokliwego miasteczka Jackson, które jest najbliżej położonym miastem prowadzącym do Parku Narodowego Grand Teton i dalej do południowego wjazdu do Parku Yellowstone. Napotkaliśmy tam na coś niezwykłego. W głównej części Jackson znajdują się cztery bramy zbudowane z poroży jeleni, które mogą podziwiać turyści przejeżdżający przez miasto, tacy właśnie jak my. Niestety czasu do zachodu słońca było niewiele więc Jackson sobie podarowaliśmy, natomiast zatrzymaliśmy się kilkanaście kilometrów za miastem przy punkcie widokowym by podziwiać pasmo górskie Teton, z najwyższym jego szczytem czyli Grand Teton, który mierzy 4199 m n.p.m. Gdy wreszcie przekroczyliśmy bramy Parku Narodowego Grand Teton była godzina 20:00. Po drodze udało nam się znaleźć jeszcze sklep spożywczy więc zatrzymaliśmy się by kupić trochę drewna oraz jakieś jedzenie.
Po kolejnych 2 godzinach dojechaliśmy do celu. Na kempingu co prawda nie spotkaliśmy na wjeździe strażników, ale udało nam się znaleźć jedno wolne miejsce. Rozłożyliśmy więc namiot i rozpaliliśmy szybko ognisko, gdyż temperatura spadła do 5 stopni Celsjusza i trzeba było się jakoś ogrzać ;) Usmażyliśmy kilka kiełbasek, wypiliśmy kilka kubków ciepłego Jim Beam’a i około północy podjechał do nas ogromny autobus szkolny. Jak się okazało miejsce, które sobie przywłaszczyliśmy nie było nasze tylko zarezerwowane przez Bruce’a, kierowcę autobusu. Po krótkich negocjacjach ustaliliśmy, że namiot może już zostać tam gdzie jest natomiast musimy cofnąć auto by autobus mógł się zmieścić na miejscu parkingowym. Jak się okazało ten wielki autobus posiadał tylko dwóch pasażerów, gdyż Bruce podróżował jedynie z żoną. Przyszli oni we dwójkę do naszego ogniska z butelką Tequili i zapytali nas skąd jesteśmy. Po opowiedzeniu o całej naszej podróży, wysłuchaliśmy historii Bruce’a, która była dość nietypowa. Bruce urodził się w stanie Kalifornia, natomiast większość swojego życia mieszkał w stanie Indiana. W wyniku kryzysu finansowego w 2008 roku stracił on dom i był zmuszony się przeprowadzić. Kupił więc stary autobus, który do dzisiaj służy mu za dom i postawił go na podwórku swojego znajomego w stanie Waszyngton. Teraz podróżuje on z powrotem do Indiany. Bruce po tak długiej podróży był bardzo zmęczony więc zakończyliśmy pogawędkę i również udaliśmy się spać. Ja z Marzenką postanowiliśmy spać w aucie na przednich siedzeniach, reszta natomiast położyła się w namiocie.



Dobranoc Yellowstone
Szymon


Salt Lake TempleSalt Lake Temple w przekrojuSłynne Tabernacle gdzie mieliśmy możliwość posłuchać kilku utworów muzyki klasycznejWojtuś przed Salt Lake Assembly HallKapitol stanu UtahPierwszy bizon przez nas napotkany...Kapitol stanu UtahThe House ChamberGłówne schody w kapitoluRekwizyty z filmów nakręconych na terenie stanu UtahOstatnie zdjęcie w Salt Lake City i pora w drogęwjeżdżamy do Idaho... 5 stanu na trasie naszej wycieczki... zostało jeszcze 10Kolejne na naszej drodze było Wyoming - stan misia YogiGrand Tetons w tleWesołki ;)Jeszcze tu wrócimy


 
Brak komentarzy

Post zamieszczony przez Szymon w kategorii Ciekawe miejsca, Koszty, Podróż

 

Dolina Śmierci

16 lip
Hejka wszystkim ;)



Trasa - 16 lipiec

Kolejny dzień się zaczyna i kolejne przygody na nas czekają. Co prawda spaliśmy w wygodnych łóżkach lecz samego snu mieliśmy zaledwie kilka godzin, a dokładnie około czterech. Nie jedząc nawet śniadania opuściliśmy Stagecoach Hotel & Casino i udaliśmy się w dalszą podróż odbierając wcześniej wpłaconą kaucję. Oczywiście przypomnieliśmy sobie by zegarki przesunąć o godzinę do tyłu zyskując trochę czasu ;)
Po przejechaniu 10 mil prostą jak z bicza strzelił pustynną drogą przekroczyliśmy granice Parku Death Valley, gdzie zlokalizowaliśmy zacienione miejsce ze stolikiem oraz ubikacjami. Było to wprost idealne miejsce na śniadanie. Przez około pół godziny wcinając nasze smakołyki w temperaturze wyższej niż 30 stopni byliśmy zupełnie sami. Jedyną osobą, która nas odwiedziła był strażnik, który przyjechał wybrać pieniądze z automatu, w którym można było zakupić wejściówki na teren parku.
Chcąc zdążyć przed południem, które wiązało się z największym skwarem ruszyliśmy dalej. Droga cały czas prowadziła w dół po pofalowanych pagórkach. Krajobraz dookoła nas jak najbardziej pustynny, tylko piasek i kamienie. Patrzymy na wzkaźnik temperatury na zewnątrz, który z minuty na minutę wyświetla coraz to wyższe wartości. Po pół godziny dojechaliśmy do małego miasteczka Furnance Creek gdzie zmuszeni byliśmy zatankować paliwo za astronomiczną cenę 5,36$ za galon. Jadąc dalej przed siebie dojechaliśmy do najniżej położonego miejsca w Ameryce Północnej – Badwater Basin, które znajduje się na wysokości 85,5 metra poniżej poziomu morza. Co prawda nie udało nam się znaleźć spękanej ziemi dobrze znanej z wielu zdjęć wykonanych w tym właśnie miejscu, za to natknęliśmy sie na drogę w kierunku Artistic Palette, gdzie można było obejrzeć skały, które wyglądały tak jakby ktoś na nie wylał litry benzyny, gdyż mieniły się różnymi kolorami tęczy, z których najbardziej wyróżniały się kolory niebieski i fiolet. To właśnie w tym miejscu odnotowaliśmy najwyższą temperaturę wynoszącą 114 stopni Fahrenheita czyli około 46 stopni Celsjusza. W tych warunkach nasz samochód zaczął również odczuwać minusy tak wysokiej temperatury, gdyż wskazówka temperatury silnika znacząco i bardzo niepokojąco wyginała się w prawo szczególnie przy stromych podjazdach pod górę.



Jadąc dalej przed siebie w kierunku Parku Sekwoi mijaliśmy po drodze uczestników ultramaratonu, który odbywa się co roku w lipcu na trasie liczącej 217km z Badwater do najwyższego szczytu kontynentalnych Stanów Zjdnoczonych – Mount Whitney. Oprócz maratończyków mieliśmy również okazję podziwiać testowy model BMW i8 w wersji hybrydowej, która była oklejona specjalną folią maskującą, tak by utrudnić rozpoznanie kształtów. Pewnie firma BMW wybrała ten rejon ze względu na ekstremalne temperatury – wręcz idealne warunki do testowania wytrzymałości silnika ;)
Kilkanaście kilometrów przed wjazdem do parku rozpościerały się ogromne kalifornijskie winnice ciągnące się, aż po sam horyzont. Oprócz winorośli mijaliśmy również przepiękne i pachnące sady mandarynkowe, brzoskwiniowe oraz nektarynkowe. Niezwykłym dodatkiem do całej tej scenerii były wciąż działające szyby naftowe, które na tym terenie codziennie wydobywają nawet do 560 tysięcy baryłek ropy naftowej, gdzie każda baryłka to niecałe 160 litrów. Licząc szybko w pamięci daje nam to około 90 milionów litrów “czarnego złota” dziennie, porównując obrazowo to tak jakby ktoś wypompował codziennie Jezioro Zegrzyńskie. Kilka mil dalej zatrzymaliśmy się przy straganie ze świeżymi owocami i warzywami i zakupiliśmy chyba 5-kilowy wór mandarynek, który prawie zniknął w przeciągu następnej godziny ;) One były po prostu przepyszne, a my okazaliśmy się amatorami mandarynek.
Kiedy Słońce zaczęło się już chować przekroczyliśmy granicę Parku Sekwoi. Wtedy to rozpoczęły się dobrze nam znane, nieźle pokręcone drogi. Na mapie, którą dostaliśmy od strażnika zaznaczony był kemping, w którym mieliśmy nocować. Wydawało nam się, że znajduje się on bardzo blisko, jednak ze względu na stromy podjazd oraz gęsto rozsiane ostre zakręty na miejsce dotarliśmy jak zwykle ciemną nocą. Po drodze podziwialiśmy olbrzymie drzewa zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, iż nie są to największe okazy znajdujące się w parku co podwójnie działało na naszą wyobraźnię.
Ta noc zdecydowanie różniła się od wszystkich poprzednich, gdyż ze wszystkich stron zostaliśmy uprzedzeni o grasujących w pobliżu niedźwiedziach. Musieliśmy więc schować do pobliskiej metalowej puszki jedzenie, kosmetyki oraz pozostałe przedmioty wydzielające jakąkolwiek woń w celu uniknięcia bezpośredniej konfrontacji z niedźwiadkami, które lubią dobierać się do cudzych smakołyków i nie tylko ;)



Pozdrawiam,
Szymon


Nikt oprócz nas nie odważyłby się jeść w Dolinie Śmierci w temperaturze 42 stopniJupijajej, ale GORĄCO!!!Czesio Podróżnik FOTA nr 9 - Na szczęście Czesio nie czuje ciepłaUdało się... najniżej położone miejsce w USA zdobyte ;)Badwater basinW najgorętszym miejscu Ameryki PółnocnejAkuku ;)Mistrz pierwszego planua w tle Artist's Palette45,5 stopnia na zewnątrz, na szczęście w środku klima działa pełną parą, tylko wskazówka temperatury silnika poszła lekko w prawoEureka ValleyI raz... i dwa...Temperatura w Dolinie Śmierci jest tak wysoka, że pali dosłownie wszystkoGdzie jest woda ???Nowy testowy model hybrydy BMW i8od tyłu też się ładnie prezentujeJoshua treeDroga w stronę FresnoElektrownie wiatrowe w środkowej KaliforniiPole naftowe niedaleko FresnoWiniarnie środkowej KaliforniiW stronę Parku SekwoiNamiot rozbity, czas na przyjemności


 
Komentarzy: 2

Post zamieszczony przez Szymon w kategorii Ciekawe miejsca, Koszty, Podróż

 

W drodze do L.A.

07 lip
Miał być nocleg w plenerze i rozdziewiczanie namiotu (ciągle nie wiemy jak wygląda, ponieważ śpimy w hotelach albo w aucie), ale było za zimno dlatego wzięliśmy przydrożny motel. Wygląda dokładnie tak jak w amerykańskich horrorach, ale przynajmniej jest wygodny.
Następnego dnia na śniadanie były jajka sadzone, bekon i ziemniaki, czyli nasz standard za 4,99$.
Na szczęście od motelu mieliśmy zaledwie 15 minut drogi do kolejnego celu czyli Hearst Castle. Kolejka, bilecik, seans filmowy o historii i bus na wzgórze. Zamek jest przepiękny. Został wybudowany na początku XX wieku na prośbę magnata prasowego niejakiego Williama Randolpha Hearsta. Zamek usytuowany jest na wzgórzu, z cudownym widokiem na ocean. Jest to kompletne pomieszanie stylów europejskich, czyli trochę Londynu, Wenecji, Rzymu i Granady. Spędziliśmy tam kilka godzin na zwiedzaniu pięknych salonów, basenów oraz ogrodów. Poczuliśmy się dosłownie jak królowie i księżniczki.
Po zamku przejechaliśmy do położonego zaraz obok małego, urokliwego miasteczka San Simeon. Nasz Simon jest u siebie :) . Podreptaliśmy sobie trochę po pobliskim molo, a następnie rozłożyliśmy się na ławce z jedzeniem i ubrani w bluzy na wietrznej pogodzie zrobiliśmy piknik na słono i na słodko.


Trasa - 7 lipiec

Jak tylko zakończyliśmy ucztę wjechaliśmy na autostradę i jadąć kilkadziesiąt mil na południe dotarliśmy do maleńkiego miasteczka San Miguel. Otwierając drzwi samochodu uderzyła nas fala gorąca. Jest to teren suchy, spieczony słońcem, a temperatura jest bardzo wysoka. Odnotowaliśmy nawet 38 stopni Celsjusza. Wsiedliśmy do samochodu na kilka godzin i krajobraz zmienił się zupełnie. W miasteczku mieści się klasztor zakonników oraz kościół z figurą świętego Michała Archanioła. Tego dnia akurat była niedziela więc pomodliliśmy się o trochę mądrości dla nas i bezpieczną podróż.
Niestety czas nas naglił więc pojechaliśmy dalej. Zaliczyliśmy tylko krótki postój na kawę w Santa Barbara oraz zachód słońca nad oceanem. Pstryknęliśmy kilka fotek i znowu znaleźliśmy się w naszym czarnym wehikule tym razem kierując się w stronę Simi Valley, gdzie Szymek zrobił sobie zdjęcię pod sklepikiem z pączkami.
Wjeżdżając do Los Angeles byliśmy świadkami pościgu. Siedem radiowozów goniło pick up’a, a wszystko oświetlał z góry policyjny helikopter. Wszystko to wyglądało jak scena z filmu, dlatego ciężko nam było uzmysłowić sobie, że działo się to naprawdę! Dojechaliśmy do L.A. tak zmęczeni, że jedno piwo w hotelowym pokoju nas zabiło.
Trudno sobie uświadomić, że jest się w tylu miejscach niemalże na raz. Sen trwa. Nie wiemy do końca co tutaj robimy i dlaczego to się wydarzyło. Dziwne jest to miasto nocą.



San


W drodze na śniadanieSimon w San SimeonBrama wjazdowa do zamku Hearst'aWejście do Hearst Visitor CenterW kompleciePoznajemy kolejnych ciekawych ludzi. Tutaj Ekipa USA Trip z Brian'em i jego synemW drodze do Hearst CastleW drodze do Hearst CastleSan MiguelWnętrze w jednym z domów gościnnych w Hearst CastleHearst CastleGłówny budynek zamkuEkipa w Hearst CastleMarzenka i Daga w ogrodachSan na batmanaI love herBasen greckiZasłużony odpoczynekDziewczyny i batmanySimi i CzesioSami chłopacyBasen rzymskiMolo w San SimoneTaki tam wiatraczek w San MiguelMarzenka pozujeZawsze razemMisja w San MiguelSan Miguel w San MiguelDo L.A. już niedalekoPlaża w Santa BarbaraZawitaliśmy do Simi Valley


 
Brak komentarzy

Post zamieszczony przez Szymon w kategorii Ciekawe miejsca, Koszty, Podróż

 

Pierwsze problemy

03 lip
Nikomu nie życzę pobytu w szpitalu w USA. W dodatku w dzielnicy Queens, w pobliżu Jamaica. Trafiłem tam z powodu wysypki, która wystąpiła na mojej skórze na skutek przedawkowania rosyjskiej polopiryny podanej kilkukrotnie przez stewardessy i służby medyczne.
W każdym razie obraz gangsta na tej dzielni jest dokładnie taki sam jak z gry GTA. Z racji, iż plany trochę nam się zmieniły ze względu na poszukiwania szpitala, byliśmy zmuszeni nocować w pobliskim Super8 motel, za który zapłaciliśmy łącznie 240$. Były to oczywiście 2 pokoje o bardzo niskim standardzie położone w piwnicy budynku, ale przynajmniej mieliśmy dostęp do wody i łóżek co okazało się dla nas zbawienne po kilkunastu godzinach podróży.
I pamiętajcie nie bierzcie wyższych dawek leków niż jest to wskazane. Nikt nie chciałby przeżyć tego co ja czułem przez ostatnie 2 dni.



San


 
Brak komentarzy

Post zamieszczony przez Szymon w kategorii Ciekawe miejsca, Koszty, Podróż

 

Bilety do Nowego Jorku kupione

24 kwi
Właśnie dzisiaj się dowiedziałem, że projekt USA Trip 2013 może ruszyć pełną parą, gdyż dostanę urlop na cały miesiąc. Jak tylko wróciłem po pracy do domu siadłem do komputera, zalogowałem się na stronę www.expedia.com i kupiłem nam bilety do Nowego Jorku. Okazało się, że cena biletów w ciągu zaledwie jednego dnia poszła w górę o 18$, tak więc bilet w dwie strony dla jednej osoby kosztował 848$.
Sama podróż będzie pewnie męcząca, gdyż lecimy z przesiadką w Moskwie, gdzie musimy czekać na kolejny samolot, aż 10 godzin.
Cały czas również nie wiemy co z Wojtkiem, który zakupił w ciemno bilet i z niecierpliwością czekamy na rozwój sytuacji, gdyż w poniedziałek okaże się czy dostanie on wizę.

 
Brak komentarzy

Post zamieszczony przez Szymon w kategorii Bilety, Koszty, Przygotowania, Wizy

 
 
ALABAMA ALASKA ARIZONA ARKANSAS CALIFORNIA COLORADO CONNECTICUT DELAWARE DISTRICT OF COLUMBIA FLORIDA GEORGIA HAWAII IDAHO ILLINOIS INDIANA IOWA KANSAS KENTUCKY LOUISIANA MAINE MARYLAND MASSACHUSETTS MICHIGAN MINNESOTA MISSISSIPPI MISSOURI MONTANA NEBRASKA NEVADA NEW HAMPSHIRE NEW JERSEY NEW MEXICO NEW YORK NORTH CAROLINA NORTH DAKOTA OHIO OKLAHOMA OREGON PENNSYLVANIA RHODE ISLAND SOUTH CAROLINA SOUTH DAKOTA TENNESSEE TEXAS UTAH VERMONT VIRGINIA WASHINGTON WEST VIRGINIA WISCONSIN WYOMING