Witamy wszystkich z Parku Sekwoi!
Pobudka nastąpiła jak zwykle dość wcześnie, to znaczy około godziny 7:00. Zjedliśmy szybkie śniadanie z brzoskwiniami i nektarynkami w roli głównej, spakowaliśmy namiot i podjechaliśmy pod główny budynek na kempingu gdzie mogliśmy chociaż umyć zęby i zrobić szybką, skromną toaletę.
Na szczęście pole namiotowe znajdowało się nieopodal pierwszego punktu, który mieliśmy w planie zwiedzić, tak więc po 20 minutach jazdy byliśmy już na miejscu, gdzie przejechaliśmy przez Tunnel Log czyli powaloną w 1937 roku sekwoję, w której to wydrążono dziurę, na tyle wielką by mógł się w niej zmieścić samochód osobowy. Tuż obok tej sekwoi leżała kolejna, której system korzeniowy robił niesamowite wrażenie. Kelejnym gigantem, który na nas czekał był conajmniej 2300-letni General Sherman, który jest największym drzewem na świecie pod względem objętości, gdyż waży około 1200 ton. Po krótkim spacerze wśród tylu potężnych drzew udaliśmy się dalej na północ w stronę Parku Narodowego Yosemite, zahaczając po drodze o jeszcze jedną sekwoję odznaczającą się z kolei obwodem mierzącym 32.8 m, mowa tutaj o drzewie General Grant nazwanym na cześć Ulyssesa S. Granta, 18. prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Następnym punktem tego dnia był Park Narodowy Yosemite, gdzie zbaczając z głównej drogi i jadąc 30 km wgłąb zalesionych terenów dotarliśmy do Glacier Point – punktu położonego na wysokości 2199 m powyżej poziomu morza, z którego rozstacza się niesamowity widok na całą dolinę Yosemite. Idealnie z niego widać Half Dome – granitową skałę w kształcie półkuli, oraz kilka wodospadów spośród, których można wymienić z pewnością Yosemite Falls, szósty wodospad na świecie pod względem wysokości, mierzący 739 metrów. Zwiedzanie Parku zakończyliśmy pobytem w dolinie Yosemite oraz serią kilku zdjęć na polanie niedaleko pola namiotowego Lower Pines.
Kolejnym przystankiem było jezioro Tenaya znajdujące się na drodze nr 120 w odległości 70 kilometrów od Parku Yosemite jadąc w kierunku wschodnim. Zatrzymaliśmy się tam by zjeść kolację, a przy okazji mogliśmy w zupełnej ciszy i spokoju podziwiać tamtejszy krajobraz. Tafla jeziora była nieruchoma, temperatura około godziny 20:00 wynosiła zaledwie 10 stopni Celsjusza przez co powietrze znacznie się ochłodziło, dookoła nas widać było tylko ogromne świerki i sosny oraz szczyty pobliskich gór. Dokończyliśmy kolację i ruszyliśmy dalej w drogę, gdyż do następnego hotelu, w którym mieliśmy rezerwację były 3 godziny jazdy.
Droga nieco nam się wydłużyła przez co dotarliśmy do South Lake Tahoe około godziny 23:00. Wszyscy byli wykończeni, tylko ja z Wojtkiem byliśmy przytomni, reszta załogi smacznie spała. Zajechaliśmy pod hotel i udaliśmy się po klucze do pokoju, ku naszemu zdziwieniu recepcjonistka znała kilka słów po polsku, gdyż wielu polskich studentów korzystając z programu Work & Travel przyjeżdża właśnie w to miejsce. Otwierając drzwi pokoju naszym oczom ukazało się nieziemsko urządzone 20 metrów kwadratowych wraz z balkonem. Nie będę nic opowiadał zamieszczę w tym miejscu po prostu linka, a Wy sami oceńcie jak Wam się podoba Basecamp Hotel
Na całe szczęście okazało się, że jest również i kostkarka do lodu, tak więc napełniliśmy lodem metalowe wiadro pełniące zazwyczaj rolę kosza na śmieci i po kilku minutach częstowaliśmy się zimnymi Budweiserami, jednocześnie wrzucając kolejne zdjęcia na bloga.
Dobranoc i Dzień dobry dla wszystkich w Polsce.
Szymon